Mój mały alergik - kłopoty w przedszkolu

Ktoś mógłby powiedzieć – „Ale co to ma wspólnego z alergią? Dzieci zaczynają chodzić do przedszkola, to łapią wirusy/bakterie od rówieśników i to normalne, że muszą swoje przechorować.” Tak też i my myśleliśmy na początku, bo oprócz synka chorowało zawsze kilka innych dzieciaków.

Potem zaczęliśmy mieć podejrzenia, że w związku z przedłużającą się nieobecnością synek może mieć problemy z adaptacją wśród rówieśników i w ten sposób reaguje na stresy związane z życiem w przedzkolu. Jednak rozmowy z nim bardziej sugerowały, że tęskni do dzieci, niż boi się wracać do przedszkola. Niestety, każdy powrót kończył się tak samo.

Mój mały alergik - kłopoty w przedszkolu

Jednak choroba chorobie nie równa i rozmowy z innymi rodzicami uświadomiły nam, że o ile u ich dzieci za każdym razem wygląda to inaczej, u nas nieustannie powtarza się ten sam scenariusz.

Piotruś większość infekcji przechodzi podobnie – zaczyna się od kataru, po jednym, dwóch dniach katar się nasila, trzeciego dnia pojawia się kaszel, czwartego dnia kaszel go dosłownie rozrywa, a wieczorem pojawia się gorączka.

Okazuje się, że nasze dziecko reaguje alergicznie na własny katar, który powoduje skurcz oskrzeli i w dalszej konsekwencji ich zapalenie. Ewentualnie coś w przedszkolu powoduje alergiczną reakcję. Nasze małe prywatne śledztwo niczego nie pokazało – w przedszkolu było czysto (przynajmniej na pierwszy rzut podejrzliwego matczynego oka, na drugi z resztą też), nie było żadnych roślin, zwierząt…

Wizyta u alergologa też początkowo nie wykazała niczego – według wyników testów nasz synek powienien być nieustannie opuchnięty, chory i zakatarzony, bo wyszło mu chyba wszystko, co możliwe. Na czele z kotami, co było dziwne, gdyż właśnie pobyt w domu ze zwierzakami sprawiał że błyskawicznie wracał do zdrowia, a pobyt w domu u mojej mamy, która też ma zwierzaka, nie powodował nawet najmniejszego kataru, choć Piotruś często spędzał u niej kilka dni.

Ewidentnie coś złego działo się w przedszkolu, ale zanim do tego doszliśmy, przeżyliśmy kilka bardzo stresujących miesięcy. W następnym artykule przedstawię jak zidentyfikowaliśmy winowajcę alergii Piotrusia i nasze sposoby radzenia sobie z tym problemem. Wiem, że jest on bardzo istotny dla rodziców takich, jak my – mieszkających z dala od większych miast, pracujących, których nie stać za bardzo na nianię, która posiedzi w domu z dzieckiem.

D.K-Ś