My, kobiety, jesteśmy prawdziwymi mistrzyniami, jeśli chodzi o martwienie się na zapas. Jeszcze nic złego się nie wydarzyło. Ba, nic nie zwiastuje negatywnych zjawisk, ale my już boimy się problemów i o nich rozmyślamy. Jak oduczyć się martwienia na zapas?
Kobiety są dużo bardziej wrażliwe od mężczyzn. Jesteśmy też większymi realistkami. O ile mężczyźni często ślepo wierzą we własną doskonałość i nieomylność, to my zakładamy, że mogłyśmy popełnić błąd. W rezultacie bardzo często analizujemy pewne sytuacje, martwiąc się nimi na zapas. To z pewnością nie jest dobre. Niepotrzebnie się stresujesz, osłabiasz tym samym swój układ immunologiczny. Jest to też dość obciążające dla twojej psychiki. Nie potrafisz w pełni odczuwać szczęścia.
Jak oduczyć się martwienia na zapas?
Trzeba podejść do życia bardzo realistycznie. Pomyśl o tym, że zanim dojdzie do katastrofy, z pewnością pojawią się jakieś niepokojące sygnały. Zanim mąż cię zdradzi, poczujesz, że się od ciebie oddala. Będzie to dobry moment, aby zapytać go o to, co się dzieje i zapobiec ewentualnej katastrofie. Jeśli boisz się, że szef cię zwolni, jeśli popełnisz w pracy jakiś błąd, to zastanów się, czy rzeczywiście jest tak bezwzględną osobą. Może bardzo cię ceni jako pracownika i innym osobom dawał zawsze drugą szansę? Jeśli zapomniałaś dodać załącznik do maila do klienta, wystarczy napisać jeszcze raz maila, przeprosić go za zaistniałą sytuację i dołączyć ten plik. Naprawdę klient zrozumie, że się pomyliłaś, nie przekreśli przez to waszej potencjalnej współpracy.
Naucz się myśleć pozytywnie
Ile razy martwiłaś się na zapas i ile razy rzeczywiście miałaś jakieś problemy? Zapewne nigdy lub góra dwa razy w życiu. Zatem sama widzisz, że twoje czarnowidztwo jest nieuzasadnione. Brakuje ci troszkę pewności siebie. Mając ją, będziesz dla siebie bardziej wyrozumiała, zaczniesz patrzeć na swoje zachowanie tak, jak widzą je inni. Poza tym pamiętaj, że nawet gdy pojawi się problem, z pewnością sobie z nim poradzisz. Jesteś inteligentną kobietą, masz wokół siebie przyjaciół, którzy coś ci doradzą, jeśli znajdziesz się na zakręcie.
Masz moc sprawczą
Kobiety bardzo często dość oryginalnie zakładają, że nastąpi katastrofa, a one nie będą miały wtedy nic do powiedzenia czy ratowania. Tymczasem mamy ogromną siłę sprawczą, o której same na ogół zapominamy. To, jak układa się nasz związek czy relacje zawodowe zależy w głównej mierze od nas. Zamiast denerwować się przemianą szefowej i jej groźbami w stylu – zabiorę ci całą premię, jeśli z rozpędu zwrócisz się do mnie na ty, pomyśl, że możesz to zgłosić do inspekcji pracy lub sądu. Jest to mobbing i prawo stoi po twojej stronie. Jeśli szef każe ci ciągle zostawać po godzinach, dorzuca ci coraz więcej obowiązków, ale nic za to nie płaci i grozi zwolnieniem, bo rzekomo sobie nie radzisz, też możesz walczyć o swoje prawa w sądzie pracy. Pamiętaj, że nikt nie ma prawa zmuszać cię do bezpłatnej pracy po godzinach. Zamiast bać się agresywnego zachowania partnera na wieść o tym, że chcesz się z nim rozstać, lepiej zawczasu umówić się w miejscu publicznym i tam porozmawiać.
Problemem zajmiesz się, gdy ten się pojawi
Bardzo często martwimy się różnymi rzeczami na zapas. Co zrobię, jeśli pani, której sprzedałam książkę przez internet, zarzuci mi, że jej nie otrzymała. Lepiej wstrzymać się ze zmartwieniami do czasu, aż rzeczywiście pojawi się jakiś problem. Wówczas podejmiesz sensowne kroki, pokażesz jej list przewozowy wygenerowany na jej nazwisko, który można śledzić w internecie i wskazuje na to, że odebrała paczkę. Naprawdę nie ma sensu snuć hipotetycznych założeń pt. co złego może się wydarzyć. O wiele lepiej skupić się na tym, co jest tu i teraz. Po pierwsze, po co martwić się na zapas. Większość problemów i tak się nigdy nie spełnia. Po drugie, nie przewidzisz wszystkiego. Może cię zaskoczyć rzecz, której się nie spodziewałaś.