Na ulicach polskich miast można dostrzec, że ludzie coraz rzadziej przestrzegają zaleceń Ministerstwa Zdrowia. Nastąpiło ogromne rozprężenie, które może skutkować wzrostem zakażeń koronawirusem. Epidemia się nie zakończyła. Zachowujmy zdrowy rozsądek!
Beztroska Polaków w miejscach publicznych
Polacy czują się coraz bardziej beztrosko w przestrzeni publicznej. To niewątpliwie zasługa znoszenia obowiązujących obostrzeń. Skoro rząd pozwala na otwarcie kawiarni, salonów fryzjerskich, galerii handlowych i wznawia od 1 czerwca krajowe połączenia lotnicze, wydaje nam się, że sytuacja uległa znacznej poprawie i jest bezpiecznie. Tymczasem to bardzo złudne uczucia. Musimy pamiętać, że codziennie diagnozujemy się kilkuset chorych na koronawirusa. Do tego Polacy masowo przyjeżdżają do kraju z zagranicy bez konieczności poddawania się kwarantannie, co może skutkować wzrostem zakażeń, szczególnie w województwie lubuskim, śląskim, opolskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim.
Lekceważenie reżimu sanitarnego w salonach fryzjerskich
Wystarczy wyjść na miasto, by przekonać się, że w niektórych salonach fryzjerskich za nic mają nowy reżim sanitarny. Fryzjerzy nie mają rękawiczek ani maseczek, ich klienci również. Wystarczy, że jedna osoba będzie zakażona, a fryzjer się zakazi i rozprzestrzeni chorobę na kolejnych klientów.
Rozprężenie w sklepach spożywczych
W sklepach spożywczych też nastąpiło rozprężenie. Niemal nikt nie zakłada rękawiczek, ludzie nie dezynfekują też dłoni. Czasem nawet obsługa nie nosi rękawiczek ani maseczek. Sytuacja w wielu sklepach wygląda jak przed wybuchem epidemii koronawirusa. Ludzie przychodzą na zakupy bez zabezpieczenia w postaci rękawiczek i maseczek, pchają się w kolejce na innych klientów, nie zachowują bezpiecznego dystansu.
Beztroska na placach zabaw
Jednocześnie matki pozwalają swoim dzieciom na zabawy z innymi maluchami na placach zabaw. Czasem wręcz pozwalają im raczkować po brudnych chodnikach. Do tego dodajmy podawanie maluszkowi, który ma brudne rączki po zabawie na placu zabaw, chrupek, aby sobie coś przekąsił.
Zachowajmy zdrowy rozsądek, inaczej grozi nam gwałtowny wzrost liczby zachorowań
Niewskazane są również imprezy dla większych grup znajomych, a w ogrodach i działkach takowe są organizowane. Wszystko to niebawem może zebrać żniwo w postaci zwiększonej liczby zachorowań. To normalne, że chcemy powrócić do normalności, ale powinniśmy przy tych zachować zdrowy rozsądek. Inaczej wszyscy się pozarażamy w tym samym czasie i zabraknie dla nas łóżek w szpitalach. Przypomnijmy, że rząd chce zamykać szpitale jednoimienne, tymczasem najgorsze może dopiero nadejść. Mamy dwa duże ogniska koronawirusa – Śląsk oraz fabrykę mebli w Wielkopolsce. Do tego niebawem Opolszczyzna oraz województwo lubuskie mogą mieć dużo gorszą sytuację niż obecnie, ponieważ do tych województw zmierzają Polacy pracujący w Niemczech. Zniesienie obowiązku kwarantanny może mieć katastrofalne skutki. Teraz, gdy wszystko jest otwarte, takie osoby mogą pójść do kawiarni, fryzjera czy kosmetyczki. Biorąc pod uwagę ignorancję niektórych fryzjerów, ci mogą się zakazić i zarazić swoich klientów. Tym sposobem nigdy nie uporamy się z problemem. Jeśli chcemy żyć normalnie i bez tych uciążliwych maseczek, musimy zachować ostrożność i zachowywać się racjonalnie. Dzięki odpowiedniej postawie, możemy wygasić epidemię już w lipcu. Jeśli potem rząd podejmie racjonalne działania, problem może zostać opanowany. A wtedy każdy z nas będzie mógł bezpiecznie i bez zbędnych udziwnień wyjść na piwo ze znajomymi.
Najbezpieczniej w restauracjach oraz w sklepach odzieżowych
Niewątpliwie słowa pochwały należą się restauratorom oraz sklepom odzieżowym. W tych miejscach rzeczywiście dokłada się wszelkich starań, by klienci byli bezpieczni. Sklepy odzieżowe skrupulatnie poddają działaniu żelazka parowego wszystkie mierzone ubrania. Przy kasie są oznaczone miejsca oddalone od siebie o 2 metry, w których mają stać klienci. Obsługa nosi maseczki oraz rękawiczki oraz dezynfekuje powierzchnie. Przestrzeganie reżimu sanitarnego wiąże się z lękiem przed ponownym zamknięciem tego typu miejsc. O ile fryzjer, może zejść do „podziemia”, o tyle restaurator czy sieciówka w galerii tego nie zrobi.