Mogłoby się wydawać, że niskie stopy procentowe powinny przekładać się na zaciąganie kredytów inwestycyjnych i pobudzanie gospodarki. Tak jednak się nie dzieje. Dlaczego niskie stopy procentowe nie pobudzają gospodarki?
Niepewna sytuacja gospodarcza
Przedsiębiorcy to z reguły osoby, które odpowiedzialnie podchodzą do życia i zaciąganych zobowiązań. Nikt nie chce zostać bez firmy, za to z potężnym zadłużeniem, które musi spłacać z majątku własnego. Niepewna sytuacja gospodarcza zniechęca do zaciągania kredytów, nawet jeśli ich oprocentowanie jest bardzo niskie. Wiele firm nie wie, jak długo przetrwa na rynku. Gospodarka jest regularnie odmrażana i zamrażana. Jedne branże odczuwają to mocniej, a inne słabiej. Niemniej gospodarka stanowi system naczyń połączonych. Gdy jakikolwiek jej uczestnik traci, to w pewnym momencie tracą wszyscy, choć w różnym stopniu. Pralnie mogą działać w galeriach handlowych. Jednak wiele z nich kiepsko sobie radzi, ponieważ hotele i restauracje są zamknięte, a to właśnie one przynosiły największe zlecenia.
Dlaczego niskie stopy procentowe nie pobudzają gospodarki? Nowe daniny na rzecz państwa
Firmy nie chcą zaciągać kredytów, mimo iż stopy procentowe są bardzo korzystne, ponieważ nie wiedzą, jak długo utrzymają się przy wzrastających podatkach. Te często nie są wyrażane wprost. Państwo po prostu wprowadza nowe daniny, które wplata w cenę prądu, gazu czy wywóz śmieci. Wprowadza podatki dla sieci sklepów wielkopowierzchniowych, a te przerzucają je na klienta, podwyższając ceny. Do tego dochodzą opłaty od deszczówki, która nie może spływać do gleby ze względu na obecność budynku.
Z niskich stóp procentowych korzysta samo państwo
Niskie stopy procentowe to coś, co promuje państwo, ponieważ dzięki nim same może łatwo się zadłużać w tych trudnych czasach. Wpływy z podatków topnieją, ale pewne koszty pozostają niezmienne. Aby je pokryć, państwo zaciąga w naszym imieniu kredyty w bankach. Te wypadają dość korzystnie, bo są niskooprocentowane.
W Polsce nie opłaca się oszczędzać
Rząd myślał, że nakręci konsumpcję, obniżając stopy procentowe. Liczył na to, że Polacy uznają, iż nie warto oszczędzać, dlatego zaczną wydawać pieniądze na zakup towarów i usług. Pomylił się jednak i to dość znacznie. Dziś wiele osób woli trzymać pieniądze w skarpecie niż je inwestować. Wynika to z faktu, iż czasy są niepewne, a zatrudnienie można stracić z dnia na dzień bez wychodzenia z domu. Najlepiej widać do na przykładzie galerii handlowych. Te są ciągle zamykane, przez co kolejne sklepy odzieżowe zamykają działalność i zwalniają pracowników.
Najwyższa inflacja w Europie
W Polsce mamy najwyższą inflację w całej Europie. Złotówka bardzo mocno traci na swojej wartości. Coraz bardziej zbliżamy się do sytuacji, gdy za euro przyjdzie nam zapłacić 5 złotych. W praktyce oznacza to wzrost cen towarów z importu. Za maliny z Hiszpanii czy kalafior z Włoch przyjdzie nam zapłacić dużo więcej niż do tej pory. Jeśli nasza pensja nie wzrosła, to z każdym miesiącem pozwala na zakup mniejszej liczby dóbr. Realna wartość pieniądza bowiem mocno spadła.
Ryzyko ujemnego oprocentowania
Niewykluczone, że ciało odpowiedzialne za finanse i bankowość wprowadzi ujemne oprocentowanie. W praktyce oznacza to, iż będziemy płacić bankom za to, że trzymamy oszczędności na kontach zamiast je wydawać.
Wzrastają prowizje za obsługę konta bankowego
Coraz więcej płacimy za obsługę konta bankowego. Wynika to z faktu, iż cały sektor bankowy nie zarabia tyle, ile przed wybuchem pandemii. Musi zatem skądś czerpać środki finansowe, a najlepiej gdy pochodzą one od klientów, którzy posiadają konta bankowe.
Ryzyko kryzysu gospodarczego
Sytuacja finansowa sektora bankowego nie jest najlepsza. W praktyce może to oznaczać upadek części banków, w tym naprawdę dużych. Może to zakończyć się podobnym kryzysem finansowym, jaki miał miejsce kilka lat temu w USA czy na Islandii.