Koronawirus wciąż krąży po Polsce i zakaża kolejne osoby. Dziś padła rekordowa liczba dobowych zakażeń. Tak źle nie było od początku epidemii. Mimo to zamiast stosować zasady bezpieczeństwa, coraz bardziej je ignorujemy. Dlaczego lekceważymy koronawirusa i zalecenia wirusologów?
Buntownicza mentalność Polaków
Polacy mają w sobie buntowniczą naturę. Lubimy sprzeciwiać się wszelkim nakazom i zakazom dla zasady, nie bacząc na to, czy w rzeczywistości są dobre czy złe. To właśnie z tego powodu za szczyt niezależności uważamy przejście całej galerii handlowej wzdłuż i wszerz bez maseczki i mycia rąk. Jednak taka postawa może się źle skończyć nie tylko dla nas samych, ale też dla innych, którym zakazimy COVID-19.
Wirusa nie widzimy gołym okiem
Sytuację utrudnia fakt, że koronawirus jest widoczny wyłącznie w mikroskopie elektronowym. Nie widzimy go gołym okiem. Trudno nam sobie wyobrazić, jak wnika do naszego organizmu, skoro ktoś tylko kichnął przy półce z makaronem. Musimy jednak zrozumieć, że wirusy są małe, widzimy je tylko w urządzeniach o dużym pomieszczeniu, ale mogą spowodować wielkie kłopoty.
Nie znam nikogo, kto zachorował
To często spotykany argument. Musimy tylko pamiętać, że nasi znajomi nie pochwalą się nam: cześć, co porabiasz, bo ja sobie leżę w domu od dwóch tygodni, bo mam COVID-19. Każdy uważa taką informację za wstydliwą i stygmatyzującą w lokalnej społeczności. Warto jednak rozmawiać ze znajomymi, wówczas dowiemy się, że ich koledzy z pracy chorowali i wcale nie przeszli tego tak lekko, jak może się wydawać.
Większość chorych na koronawirusa nie umiera
To prawda, że nie każdy zakażony COVID-19 umiera z powodu infekcji. Jednak śmiertelność w wyniku zakażenia koronawirusem jest 10-krotnie wyższa niż przy grypie. Młodzi ludzie też chorują i przechodzą to źle, a nawet umierają. Wszystko zależy, jaki szczep koronawirusa napotkamy na swej drodze, jaka jest aktualna kondycja naszego organizmu. Ponadto COVID-19 lubi pozostawać po sobie przykre pamiątki w postaci uszkodzeń płuc, wątroby, nerek czy mózgu. Chyba żadna młoda osoba nie chce żyć z poważną dysfunkcją narządów wewnętrznych.
Jestem młody, mam dobrą odporność, koronawirus mi niestraszny
To, że dotychczas dobrze przechodziliśmy grypę, nie znaczy, że koronawirusa też lekko przechorujemy. To zupełnie nowy wirus, który nieustannie mutuje, może się zatem okazać, że paradoksalnie przejdziemy go bardzo ciężko. Organizm musi bowiem opracować nową strategię radzenia sobie z tym nieznanym wcześniej patogenem.
Mam już dosyć epidemii koronawirusa
Niektóre osoby mówią wprost, że biorą sobie urlop od koronawirusa i noszenia maseczek. Na wakacjach nie zamierzają się nijak ograniczać. Owszem, jest to uciążliwe, ale niezbędne. Nie rezygnujemy przecież z leków, nawet jak ich przyjmowanie jest kłopotliwe. Jeśli nie przemawia do ciebie zagrożenie, to pomyśl o zwykłym dyskomforcie. Koronawirus powoduje nieprzyjemne dolegliwości, a przecież nie lubisz przechodzić grypy. Nawet jeśli objawy infekcji COVID-19 okażą się znośne, to przez co najmniej 14 dni ugrzęźniesz w domu. Nie wyjdziesz do galerii handlowej, nie pojedziesz w góry, nie pójdziesz z przyjaciółką nad rzekę zagrać w badmintona.
Zły przykład idzie z góry
Niestety, rządzący sami dają zły przykład. Skoro kandydaci na prezydenta lekceważyli zagrożenie, jeździli po wielkich wiecach bez maseczek, a ich zwolenników nie upominano za brak środków ochrony osobistej, to nie ma się co dziwić, że zwykły Kowalski ma dosyć maseczek. Uważa je za zbędne i chce żyć równie komfortowo jak politycy, którzy lekceważą epidemię.
Znoszenie kolejnych obostrzeń, pomimo pogarszania sytuacji
Choć sytuacja nie ulega poprawie, wręcz przeciwnie, choruje coraz więcej osób, to znosi się kolejne obostrzenia. Można chodzić do pubów, jeździć na zagraniczne wycieczki, dystans społeczny skrócono do 1,5 metra, urządza się wesela na 150 osób, z których później 100 osób jest zakażonych. To może dawać złudne poczucie bezpieczeństwa, co kończy się rozprzestrzenianiem koronawirusa na coraz większą skalę.
Sprzedawcy w sklepach nie noszą maseczek
Jak przekonać zwykłego człowieka do noszenia maseczek, skoro sami sprzedawcy obsługujący dziennie kilkaset osób rezygnują z nich? Wielu Polaków dochodzi wówczas do wniosków, że skoro ekspedientka może chodzić bez maseczki, to ja też mogę. Kto mi zabroni?
Brak kar za nienoszenie maseczek
Niestety, nie ma jasnych podstaw prawnych do karania za brak maseczek. W rezultacie policja nie chodzi po sklepach i autobusach, wystawiając mandaty. A szkoda, bo wysokie kary finansowe za brak maseczki, które są codziennie egzekwowane podczas niezapowiedzianych kontroli, skutecznie zniechęciłyby część osób do odgrywania chojraków.
Niejasny przekaz w sprawie maseczek
Poniekąd za obecny stan rzeczy odpowiadają sami rządzący. Najpierw krytykowali oni maseczki, potem kazali nosić je dosłownie wszędzie, także nad rzeką, gdzie nie było żywego ducha. Potem znieśli obostrzenia i pozostawili je tylko w sklepach, kinach, urzędach, taksówkach i środkach komunikacji zbiorowej. Ludzie zaczynają się w tym wszystkim gubić i bagatelizują problem.