Pogodziliśmy się już z tym, że z Piotrusiem lepiej nie biegać po ukwieconej łące, że nasz dom musi być ciągle pod kontrolą jeśli chodzi o roztocza i pleśń, ale nie spodziewaliśmy się, że synek może dostać reakcji alergicznej także na jedzenie, szczególnie, że testy nie wykazały jakiejś szczególnej tendencji do uczulenia na pokarmy.
Nagła reakcja alergiczna
Piotruś nigdy nie wykazywał skłonności do alergii pokarmowych – nie miał wysypki, dobrze reagował na mleko,nie było też problemów z białkiem jajek. Nie miewał objawów skórnych – tylko ten katar i kaszel. Dlatego nie roztrząsaliśmy się za bardzo nad każdym zjadanym przez niego okruszkiem, bo uważamy, że dzieci powinny jeść różnorodnie i poznawać jak najwięcej smaków.
Kiedy miał około 3 lat, uparł się, że będzie siedział przy stole z dorosłymi podczas przyjęcia urodzinowego. W sumie nic dziwnego, był jedynym dzieckiem, strasznie się nudził, a stół wydawał mu się bardzo atrakcyjny. Dostał po kawałeczku różnych potraw i coś tam sobie grzecznie dziobał, na zmianę łyżeczką i rękami.
Nagle zorientowaliśmy się, że na skórze Piotrusia pojawiły się czerwone plamy, które powoli nabierały intensywności aż do koloru malinowego. Pojawiły mu się na szyi i po sprawdzeniu okazało się, że ma je również na całym brzuszku.
Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z taką reakcją, dlatego trochę wpadliśmy w panikę. Piotruś nie skarżył się co prawda na żadne bóle, nudności, był przytomny i oczywiście przestraszony, ale raczej naszą gwałtowną reakcją, niż samymi plamami.
Zabraliśmy go na pogotowie i lekarz po pierwszym rzuceniu okiem zaaplikował małemu lek antyalergiczny w kropelkach. Po półgodzinie plamy zaczęły blednąć, pozostają tylko lekko różowe. Dostaliśmy receptę i nakaz, żeby dziecko obserwować i w razie potrzeby koniecznie zgłosić się do lekarza.