Epidemiolodzy już od pewnego czasu zwracają uwagę na to, iż statystyki nowych zakażeń COVID-19 zdają się być zaniżone. Patrzą bowiem na liczbę zgonów oraz ciężkich przypadków wymagających hospitalizacji. Jak powszechnie wiadomo, większość osób zmagających się z koronawirusem nie wymaga pobytu w szpitalu. Chorzy często nie czują się najlepiej, ale są w stanie samodzielnie oddychać. Skąd się biorą podejrzanie niskie statystyki nowych zakażeń COVID-19?
Polacy nie chcą poddawać się testom na obecność COVID-19
Niestety, w Polsce obserwuje się narastającą niechęć do testów na obecność COVID-19. Wiele osób wychodzi z założenia, że skoro na razie nic złego się nie dzieje, to lepiej poprosić lekarza pierwszego kontaktu o L4 lub udać się na zaległy urlop, który w przeciwieństwie do zwolnienia lekarskiego jest płatny w 100%.
Długie oczekiwanie na test kontra wysoka odpłatność
Testy wykonywane w ramach NFZ wymagają od chorych anielskiej cierpliwości. W zeszłym tygodniu we Wrocławiu na przyjazd pracownika pobierającego wymaz czekało się dobrych parę dni. Można też zrobić test na własną rękę, ale należy on do dość kosztownych badań i nie każdego stać na taką metodę diagnostyczną. Nie każdy czuje się też na tyle dobrze, aby samodzielnie dotrzeć do punktu pobrań. Nie każdy posiada też samochód, a korzystanie z komunikacji zbiorowej, taksówki czy pomocy przyjaciółki nie jest wskazane, bo można zarazić innych ludzi. Stanie w długich kolejkach też zniechęca do wykonywania badań.
Brak odczynników do testów
W mediach coraz częściej pojawiają się głosy, że w niektórych miastach zaczyna brakować odczynników do wykonywania testów. Te w rezultacie są wysyłane do innych miast, co wydłuża okres oczekiwania na wynik.
Pracodawcy wysyłają chorych pracowników na urlop, aby uniknąć sanepidu
Wielu pracowników, gdy ma objawy infekcji COVID-19, jest wysyłanych przez swoich pracodawców na urlop. Chcą oni w ten sposób uniknąć dochodzenia sanitarno-epidemiologicznego. Gdyby to wykazało, że wszyscy pracownicy mieli długi kontakt z chorym, cała firma zostałaby zamknięta i poddana obowiązkowej kwarantannie. Niestety, tylko od dobrej woli pracownika i pracodawcy zależy, czy osoba chora, gdy poczuje się ciut lepiej, nie wróci do pracy i nie wybierze się na zakupy do galerii handlowej.
Strach przed kwarantanną i zamknięciem w domu
Wielu Polaków nie chce wykonywać testów na obecność COVID-19, gdyż panicznie boi się kwarantanny. W jej trakcie nie wolno nawet wyprowadzić psa na spacer. Ludzie nie chcą być siłą zamykani w domach i kontrolowani, czy z nich nie wychodzą. Czasem strach przed kwarantanną jest uzasadniony, dotyczy to ofiar przemocy domowej, które wolą móc z tego domu uciec, niż siedzieć ze sprawcą przez kilkanaście dni, zdane tylko na siebie. Niestety, nasze państwo wciąż niewiele robi, aby przeciwdziałać przemocy domowej. Kiedy indziej ludzie po prostu nie lubią przebywać w swoim towarzystwie i nie chcą się skazywać na kwarantannę na niewielkiej powierzchni mieszkania w bloku. Niestety, jeśli lekceważymy zalecenia sanitarne, stwarzamy zagrożenie dla innych osób. Wśród nich zawsze może znaleźć się ktoś słabszy, kto trafi do szpitala pod respirator.