Przemoc domowa stanowi w Polsce poważny problem. Niestety, organizacje kobiece od lat bezskutecznie domagają się stworzenia narzędzi, które zapewniałyby maltretowanym kobietom i dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Gdy rozpoczęła się pandemia koronawirusa, wiele osób znalazło się w naprawdę trudnym położeniu. Jak pandemia koronawirusa wpływa na życie ofiar przemocy domowej?
Zakaz wychodzenia z domu to cios dla ofiar przemocy domowej
Ofiary przemocy domowej mają realną szansę uzyskać pomoc lub zminimalizować skutki domowej awantury, gdy istnieje swoboda w przemieszczaniu się, a galerie handlowe i restauracje działają normalnie. Niestety, każde kolejne obostrzenie wydawane w ramach walki z pandemią koronawirusa naraża ofiary przemocy domowej na piekło. Trudno uciec przed oprawcą, gdy nie ma dokąd. Wiele ofiar stosowało dotychczas taktykę – wychodzę z domu do znajomych, dziadków, do sklepu czy kawiarni na czas, aż pijany członek rodziny zaśnie i się uspokoi. Teraz jest to bardzo trudne w realizacji.
Czy zakaz wychodzenia z domu rzeczywiście powstrzymuje epidemię?
Rząd wprowadza kolejne obostrzenia, nie biorąc pod uwagę ich konsekwencji. Ostatnio sporo się mówi o zakazie wychodzenia z domu bez ważnej potrzeby. To obostrzenie nie podoba się wielu osobom. Spacer w parku jest korzystny dla zdrowia, wzmacnia odporność. Na otwartych przestrzeniach, gdy zachowujemy dystans, ryzyko zarażenia jest zerowe. Mówią o tym wszyscy epidemiolodzy. Wychodzenie z domu jest też ważne dla zachowania zdrowia psychicznego. Przebywanie cały dzień w zamkniętych pomieszczeniach może doprowadzić do depresji oraz wzrostu postaw agresywnych. Mało kto ma taki luksus, że mieszka sam w domu jednorodzinnym. Większość z nas mieszka z kimś, a nawet jeśli w pojedynkę, to z każdej strony ma sąsiadów. Jest to kłopotliwe i męczące, gdyż z każdej strony niesie się hałas, trudno o wyciszenie się czy skupienie na swoich sprawach. Do tego dochodzi jeszcze przemoc domowa, która jest znacznie częściej występującym zjawiskiem, niż wydaje się wielu osobom. Co mają zrobić osoby, które jej doświadczają, jeśli nie są bogate?
Niejasne zasady funkcjonowania domów samotnych matek i dzieci w dobie pandemii
Bycie ofiarą przemocy domowej w czasach pandemii to koszmar, nie można nigdzie wyjść, uciec do rodziców ani do restauracji, by przeczekać najgorsze. Ofiary zostały pozostawione same sobie. Nikt bowiem nie wydał jasnych dyspozycji, co mają robić osoby prowadzące dom samotnej matki i dziecka, gdy w ich progu zjawią się nowi pensjonariusze. Czy powinni zostać przyjęci, a może odesłani z kwitkiem?
Brak realnego wsparcia dla ofiar przemocy domowej
Izabela Jaruga-Nowacka, zanim zginęła w katastrofie lotniczej, próbowała wdrożyć konkretny program wsparcia dla ofiar przemocy domowej. Przewidywał on pozostawienie mieszkania ofiarom i odizolowanie sprawcy. Niestety, był on zbyt rewolucyjny nawet jak na partię lewicową, z której pochodziła posłanka. Przez ostatnie lata nie zrobiono nic, aby ofiara przemocy nie bała się jej zgłaszać policji. Dziś nawet, gdy sprawca jest zabierany do aresztu, to szybko się go wypuszcza i może on odegrać się na ofierze. Nawet aktywna zawodowo kobieta bardzo często nie jest w stanie wynająć w pojedynkę mieszkania, bo zwyczajnie jej na to nie stać. Zarobki pań od lat są niższe od pensji mężczyzn piastujących te same stanowiska. Państwo mogłoby pomyśleć o tym, aby w tych trudnych czasach wesprzeć finansowo kobiety, które pragną uciec wraz z dziećmi od sprawcy przemocy, ale za swoją pensję nie są w stanie wynająć mieszkania. Dobrym pomysłem mogłaby być dopłata do wynajmu z funduszu sprawiedliwości. Niestety, Polska prędzej wypowie konwencję stambulską, niż pokłoni się nad trudnym losem ofiar przemocy domowej.
Jak Zachód pomaga kobietom doświadczającym przemocy domowej?
Przemoc domowa nie jest wyłącznie polskim problemem. Z tym dramatem borykają się też państwa zachodnie. Podczas wiosennego lockdownu wprowadzono nawet hasło bezpieczeństwa dla kobiet, które wyszły z domu do apteki czy supermarketu. Ofiara zamknięta z oprawcą na kilkudziesięciu metrach kwadratowych często nie ma się gdzie schronić, ani jak wezwać pomocy. Różnica między Polską a Zachodem jest taka, że w Niemczech, we Francji i Hiszpanii udziela się ofiarom realnej pomocy. Tam też znacznie łatwiej uzyskać wsparcie lokalowe, a pensje kobiet są bardziej godziwe.