Mogłoby się wydawać, że skoro Firma X produkuje ciasteczka na rynek polski, niemiecki, francuski i austriacki, to mają one taki sam skład. Nic bardziej mylnego. Coraz więcej znanych marek różnicuje towar w zależności od rynku, na jaki ma trafić. Niemcy, Francuzi i Austriacy, czyli kraje starej Unii, otrzymują produkty najwyższej jakości. Np. ciasteczka bez oleju palmowego, ale Polacy w swoich herbatnikach nie ujrzą takiej samej zawartości masła. Jego sporą część postanowiono zastąpić olejem palmowym. Produkty nie różnią się ceną proporcjonalną do jakości, ba, bardzo często za gorszy produkt płacimy więcej niż kraje starej Unii. Dlaczego Polacy kupują gorsze produkty znanych marek i płacą za nie więcej?
Maksymalizacja zysków zagranicznych koncernów kosztem zdrowia Polaków
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Przyzwyczailiśmy się, że skoro ciastka czy proszek pochodzą z Niemiec, to muszą być dobrej jakości. Tymczasem niemieckie firmy bardzo często produkują u siebie wyroby na rodzimy rynek, które charakteryzują się dobrym składem i wysoką jakością, oraz produkty na Polskę i Ukrainę, które powstają np. w Chinach, mają kiepski skład i kosztują tyle samo lub więcej.
Upadek polskich sieci supermarketów
Do niedawna nikt nie przyglądał się składowi produktów ze znanych zagranicznych koncernów, bo każdy ślepo wierzył w uczciwość tychże. Tymczasem dokładna analiza ujawniła, że nasze ciasteczka i czekolady zawierają więcej taniego oleju palmowego. Proszek do prania ma mniej środków powierzchniowo czynnych, a te same sukienki są szyte z gorszych jakościowo tkanin. Dlaczego za marną jakość płacimy więcej niż Niemcy za ciasteczka maślane i ubrania z dobrych tkanin? Bo nie potrafimy się zbuntować i zaprzęgnąć do walki o lepsze warunki własnych urzędników. Ponadto sieciówki chętnie zamawiają znane nam ciasteczka, napoje i proszki do prania, bo te zostały tak mocno zareklamowane w mediach, że i tak uchodzą za lepsze od swoich polskich odpowiedników. Gdyby sklepy przestały ściągać do Polski takie produkty, postawiły jasne warunki: kupujemy to samo w jednakowej cenie jak Niemcy, albo szukamy dostawcy na rodzimym rynku, byłoby lepiej. Ale szkopuł tkwi w tym, że niemal każdy supermarket i hipermarket znajduje się w rękach zagranicznych przedsiębiorców. Są to głównie niemieckie i francuskie koncerny, które współpracują z producentami ciasteczek na rodzimych rynkach. Gdyby odmówiły sprzedaży gorszych ciastek do Polski, to pewnie straciłyby korzystne rabaty na zamówienie dobrych ciastek do niemieckich sklepów. Polskie supermarkety w większości przypadków wymarły i zostały wyparte przez wielkich graczy z Francji, Niemiec oraz Portugalii. Ostatnie polskie sieciówki wciąż walczą o utrzymanie się na rynku, choć z pewnością nie jest im łatwo.
Głosuj portfelem i nie kupuj byle czego!
Co może zrobić polski konsument, gdy bezczelnie wmawia mu się, że lubi banany paszowe, które normalnie serwuje się bydłu, woli smak ciasteczek na oleju palmowym niż tych upieczonych z dodatkiem masła, na dodatek jest mało inteligentnym człowiekiem, który sypie za dużo proszku do prania do pralki, przez co ją psuje, a niemiecki producent proszku postanowił zadbać o jego interes, zmniejszając ilość substancji piorących? Może się zbuntować i zagłosować portfelem. Gdyby większość z nas zaczęła bojkotować wszystkie gorsze jakościowo produkty z zagranicy, zastępując je odpowiednikami innych marek, które stawiają na uczciwość w biznesie, firmy musiałyby zmienić swoją politykę. Przestalibyśmy być wasalem Europy, któremu można wcisnąć wszystko, nawet banany dla bydła pod pretekstem specyficznych kubków smakowych.