Foteliki mają zapewnić dziecku bezpieczeństwo i komfort jazdy, okazuje się jednak, że to, co ma pomóc niejednokrotnie szkodzi zdrowiu dziecka jak np. środki zmniejszające prawdopodobieństwo zapalenia się materiału fotelika w razie wypadku czy inne zastosowane dodatki chemiczne, które mogą wywoływać nawet nowotwory, zaburzenia równowagi hormonalnej czy alergie.
Okazuje się, że zarówno w Polsce, jak i całej UE czy USA takie szkodliwe substancje zostały zastosowane w niemal 60% fotelików, znajdujących się w sprzedaży.
M.in. na stronie HealthyStuff.org można zobaczyć wyniki testów konsumenckich.
Oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że foteliki ratują życie i są absolutnie niezbędne podczas podróżowania samochodem z dzieckiem – wyniki testów nie mogą zniechęcić żadnego rodzica do stosowania fotelików, a jedynie zwrócić ich uwagę na to, co kupują.
Co szkodzi?
Testy wykazały obecność m.in.
- bromu (w bromowanych siedziskach zapobiegających zapaleniu),
- chloru (zastosowanie PVC i plastyfikatorów),
- alergenów (nikiel, inne),
- ołowiu i innych metali ciężkich.
Udowodniono, że substancje chemiczne miały wpływ na rozwój alergii, raka, uszkodzenie wątroby i inne problemy.
Badania amerykańskie wykazały, że 44% fotelików badanych w sierpniu 2011 r. zawiera BFR, uznane za toksyczne lub nie zawiera potwierdzeń bezpieczeństwa dla zdrowia. W 60% modeli znajdowała się jedna lub więcej niebezpieczna substancja chemiczna (PVC, BFR czy metale ciężkie). Pocieszający jest fakt, że w ciągu 2 lat ilość toksyn została ograniczona średnio o 18%. Jednak wciąż ich poziom jest wysoki np. w ofercie takich producentów jak Trend, Recaro czy Britax.