Wzrost wymogów jakościowych, certyfikowanie żywności wymusza spełnianie pewnych norm i rewolucjonizuje produkcję żywności ekologicznej i nasze podejście do zdrowia.
Na bazie mody na eko-żywność rozpoczął się boom na tzw. eko-produkty, nawet jeśli są “eko” jedynie z nazwy, a ich promocja jest zwykłym chwytem marketingowym o sztucznie zawyżonej cenie, nie mającym nic wspólnego z jakością, co dotyczy nie tylko żywności, ale i “naturalnych” kosmetyków i środków higieny osobistej.
Co szkodzi w płatkach?
Od płatków zbożowych począwszy, popularnej przekąski śniadaniowej, która może zawierać zboża GMO, pestycydy czy pozostałości herbicydów i innych toksyn.
“Naturalne” z nazwy produkty zawierają nierzadko te same niepożądane dla naszego zdrowia składniki i dodatki, jak produkty konwencjonalne, tyle że w innym “zielonym” opakowaniu.
Zdrowie kosztuje
Najlepiej byłoby, gdyby każdy producent (od piekarni osiedlowej po drobnego wytwórce pikli warzywnych) był zobligowany do podawania w składzie produktu, czy zawiera zboża GMO i pochodzi z upraw bez pestycydów. A tak wciąż nie jest.
Trudno oczekiwać, by producenci takie informacje zamieszczali dobrowolnie, bez względu na to, czy produkt jest sprzedawany jedynie lokalnie, w całym województwie, regionie czy kraju.
Dziś produkty w pełni organiczne są już zauważalne na naszym rynku, a ich producenci dbają o certyfikaty i znaki jakości, często jednak są znacznie droższe od tych z półek w hipermarketach, a zatem stają się dobrem luksusowym.
MC