Potrzeba stworzenia takiej sieci jest związana z globalnym rozwojem rynku turystyki i wzrostem zagrożeń zdrowia osób podróżujących.
Instytut Turystyki w Warszawie opublikował dane pokazujące, że w 2010 r. ok. 7,1 mln obywateli Polski przekroczyło granicę w celach turystycznych, w tym – w tropiki, głównie w okresie jesienno-zimowym, popularne są też nowe trendy w turystyce, rodzące nowe zagrożenia zdrowotne (nurkowanie czy wspinaczki wysokogórskie).
Aż u 60-70 proc. ludzi występuje podczas podróży jakiś objaw chorobowy, na ogół krótkotrwały, niezagrażający życiu i zdrowiu. 5 proc. podróżujących musi, przez objawy chorobowe, skontaktować się z lekarzem, u 1 proc. podróż kończy się w szpitalu lub dochodzi do innych poważnych konsekwencji zdrowotnych.
W czym tkwi problem
Polacy mają niewystarczającą wiedzę na temat zagrożeń zdrowotnych związanych z podróżowaniem. Wyniki badań z lat 2008-2010 na doświadczonych podróżnikach w Polsce wskazują, że jedynie 42 proc. z nich korzystało z jakiegokolwiek poradnictwa medycznego przed wyprawą i tylko 20 proc. stosowała zgodną ze standardami chemioprofilaktykę malarii (odpowiednie leki przyjmowane we właściwy sposób).
Ponadto powielamy nieprawdziwe stereotypy, np., że zażywanie witaminy B chroni przed ukąszeniem komarów, przenoszących zakaźne choroby tropikalne takie jak malarię, denga, żółta gorączka lub mylne przekonanie, że w tropikalnych krajach miasta nie są zagrożone malarią, zaś np. w Indiach malaria występuje w miastach.
Ale i poziom porad lekarskich jest bardzo różny – bywa, że ktoś zaleca leki od 30 lat niezalecane, co też się zdarza.