Jak już pisałam, w tym roku z powodu pleśni w przedszkolu nasz synek zaczął mieć naprawdę ciężkie objawy alergii. Bolała go głowa, po tygodniu pobytu zaczynał mieć katar i kaszel, które szybko przechodziły w okropny kaszel. Miał też wysoką gorączkę.
Wszystko przechodziło mu po tygodniu pobytu w domu. Niestety, choć odkryliśmy przyczynę alergii synka, nie bardzo mieliśmy możliwość przeniesienia go do innego przedszkola. Zrobiliśmy więc wszystko, co tylko możliwe, aby złagodzić objawy alergii i uniknąć pogorszenia jego zdrowia: dostawał lek antyalergiczny w kropelkach i często robiliśmy mu inhalacje.
Jednak taki tryb życia jest uciążliwy – wiem, bo sama byłam bardzo zmęczona tym wszystkim, a co dopiero trzylatek. Był jednak bardzo dzielny i postanowiliśmy, że koniecznie musimy udać się na wakacje.
Wakacje z alergią wziewną
Konieczny był wypoczynek w miejscu, gdzie nasz synek będzie miał jak najmniej kłopotów z alergenami w powietrzu. Oczywiście odpadają wszystkie gospodarstwa agroturystyczne, bo nie wiadomo, czy Piotruś nie będzie miał uczulenia na jakieś tamtejsze zwierzę. W górach jest czysto, ale nie byliśmy pewni, czy rzadkie górskie powietrze jest odpowiednie dla osłabionych płucek Piotrusia.
Po konsultacji z alergologiem zdecydowaliśmy się na wyjazd nad morze. Niestety, musieliśmy mieć pewność, że ośrodek będzie czysty i pozbawiony pleśni, a kiedy zadawałam o to pytanie, wszyscy traktowali mnie z niechęcią, biorąc to za fanaberię. Sami wiecie, jakby ktoś się Was spytał, czy w Waszym domu jest pleśń, to poczujecie się urażeni.