Osoby, których układ immunologiczny nieprawidłowo ocenia zagrożenie, powinny uważnie dobierać stroje. Choć kolorowe suknie i bluzki wyglądają efektownie, mogą uczulać. Marka nie zawsze gwarantuje bezpieczeństwo, wielkie koncerny coraz częściej szukają oszczędności, przenosząc fabryki do Chin i krajów trzeciego świata. Tekstylia stanowią niezwykle dochodowy biznes, na rynku nie brakuje firm, które grają nie fair.
Odzież z krajów rozwijających się
Przemierzając galerie handlowe można zauważyć, że większość oferowanych przez nie wyrobów została wyprodukowana w biednych krajach azjatyckich i afrykańskich. Przenosząc biznes do Chin, Wietnamu czy Bangladeszu, można sporo zaoszczędzić. Niestety, cięcie kosztów często odbija się negatywnie na jakości ubrań. Niektóre firmy nie przywiązują wagi do jakości surowców czy farb wykorzystywanych do barwienia materiałów. Nic dziwnego, że do Europy coraz częściej sprowadza się kreacje, które nie spełniają podstawowych norm. Stanowią one zagrożenie nie tylko dla alergików, ale dla każdego, który będzie miał z nimi długotrwały kontakt.
Toksyczne ubrania
W kwietniu 2012 roku organizacja Greenpeace przeprowadziła pewien eksperyment, jego wyniki wstrząsnęły światem. Osoby, działające w stowarzyszeniu, zakupiły 141 sztuk odzieży, które trafiły do sklepów jako produkty renomowanych marek. Każde ubranie zostało poddane szczegółowej analizie chemicznej. Badania wykazały, iż w 4 sztukach stężenie ftalanów przekraczało dopuszczalne normy, 2 zawierały rakotwórcze barwniki, a w 89 znajdował się toksyczny związek o nazwie etoksylat nonylofenolu. Wszystkie przebadane ubrania zostały uszyte w krajach rozwijających się.
Kontrola jakości tekstyliów
Badania Greenpeace udowodniły, iż producenci znanych, światowych marek nie zawsze kontrolują jakość wyrobów, które opuszczają fabryki w Chinach, Bangladeszu czy Wietnamie. Sprawę komplikuje postawa publicznych instytucji, które lekceważą potencjalne zagrożenie. O ile restauracje nieustannie muszą liczyć się z wizytą pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznych, o tyle nikt nie kontroluje składu odzieży, która trafia do europejskich galerii handlowych. Problem można by rozwiązać, zaostrzając normy i stojąc na straży ich przestrzegania. Gdyby odzieżowi giganci mieli świadomość, iż za każde uchybienie zapłacą wysoką karę, wprowadziliby szeroko zakrojony nadzór nad produkcją.